środa, 1 listopada 2017

Za Duszki!

Halloween to najpopularniejsze święto w Stanach Zjednoczonych. Nie wymyślili go jednak Amerykanie, a....Irlandczycy! Dzięki nim (i Anglikom, którym także przypadło do gustu) na dobre zadomowiło się w Nowym Świecie dopiero w latach 30. XX wieku. Skąd u Irlandczyków taka fantazja? Z mrocznych tradycji, prastarych wierzeń i historii przekazywanych sobie z pokolenia na pokolenie... Bogatą halloweenową tradycję zawdzięczają Irlandczycy swoim praprzodkom Celtom.
http://www.culturenorthernireland.org
W mrocznych czasach barbarzyńskiej Europy koniec października oznaczał zakończenie lata i zwiastował nadejście zimy - czas braku słońca, zmagań z chłodem, a nierzadko także z głodem. Koniec czasu urodzaju nasuwał ponure myśli o życiu i śmierci, skłaniał do zadumy i pobudzał pamięć o tych, którzy już odeszli. We wszystkich kulturach północnej Europy szczególnie celebrowano ten czas. Celtowie świętowali Samhain, mieszkańcy Walii mieli swój Wieczór Zimowy, u germańskich plemion odbywał się Blodmonath (Krwawy Miesiąc), a w Skandynawii trwały Zimowe Noce. Słowianie obchodzili Dziady.

Nie trudno sobie wyobrazić (wspominając choćby ostatnie dni., kiedy za oknem szalał orkan Grzegorz), że październikowa-listopadowa aura północnej Europy mogła potęgować wrażenie, że tego dnia zaciera się granica między światem żywych i umarłych, a dobre i złe duchy mogą odnaleźć drogę na ziemię. Co zrobić jak przyjdą? Jak się przed nimi uchronić? A może lepiej je udobruchać?

W poszukiwaniu lokum

Celtowie wierzyli, że zmarli zstępują tego dnia na ziemię w poszukiwaniu żywych, by w nich zamieszkać na czas następnego roku. Dlatego przezorni Celtowie gasili wszelkie pochodnie i kaganki, by ich domy wyglądały na niegościnne. Poza domem, na wszelki wypadek, zostawiali duchom pożywienie. Sami wdziewali łachmany i tak przebrani za włóczęgów wałęsali się po wsiach w nadziei, że nie żaden duch nie zechce w nich zamieszkać.

Nekropolia Greyfriars Kirkyard w Edynburgu

Także w późniejszych wiekach uważano, że w zaduszkową noc (z 1 na 2 listopada) uwolnione z czyśćca dusze zmarłych powracają na ziemię i aż do świtu błąkają się po cmentarzach, uroczyskach i rozstajach dróg. Jeszcze w XIX wieku unikano spacerów i podróży w tę mroczną noc, nie odwiedzano sąsiadów, a już tym bardziej kościołów, gdzie zmarli księża mieli odprawiać msze dla innych zmarłych.

Odwiedzając stare kąty

Powszechnie wierzono, że dusze zmarłych pojawiają się w miejscach odwiedzanych za życia. Tajemnicze stukania, skrzypienia, samo uchylające się drzwi i furtki, strzały iskier w palenisku czy ślady w popiele miały  świadczyć o ich obecności. Dla tych niewidzialnych gości przygotowywano jedzenie i alkohol, które zostawiano na progu. Pewne czynności odkładano na inny dzień, by przypadkiem nie urazić przybyszów zza światów. Aby nie uderzyć duszy nie ubijano masła, nie deptano kapusty i nie maglowano. Unikano przędzenia i tkania, aby nie ukuć ducha, a tym bardziej pilnowano, by nie wylewać pomyj i nie spluwać.


Pogańskie obrzędy dotyczące święta zmarłych pozostawały bardzo żywe pośród ludności, gdyż wiązały ich ziemski świat ze światem, do którego odeszli ich bliscy i do którego pewnego dnia sami odejdą. Wiara ta jest tak silna, że nie ma i nie było na świecie kultury, która nie wspominałaby swoich zmarłych. Starożytni Grecy i Rzymianie, barbarzyńscy Celtowie i Germanie, indiańskie plemiona w Ameryce... wszyscy czynili to w podobny sposób, paląc ognie i częstując duchy pożywieniem. Wszystkim towarzyszyły uczucia nostalgii w otoczce lekkiej grozy.

Dzisiaj, kiedy za oknem szaleją wichury i leją się z nieba strugi deszczu, może też powinniśmy podzielić się naszym świątecznym posiłkiem z duchami i ulać im, jak nakazuje tradycja naszych praprzodków, odrobinę czegoś mocniejszego. Tak na dobrą wróżbę, i dla nich, i dla nas. Rozpalić ognisko też nie zaszkodzi ;)

poniedziałek, 9 października 2017

Gdzie się podziały jednorożce?

Gdyby ktoś zapytał mnie czy wierzę w istnienie jednorożców, odpowiedziałabym: "Oczywiście i dziwię się tym, którzy nie wierzą!" Te piękne, majestatyczne i tajemnicze zwierzęta ucieleśniają nasze marzenia z dzieciństwa o istnieniu magii. I warto jej odrobinę zachować w dorosłym życiu. Zresztą w jednorożce wierzyli także nasi przodkowie, ze wszystkich stron świata. A to chyba dowód na to, że wszyscy nie mogą się mylić...


Już starożytni Grecy przekonani byli o istnieniu jednorożców. Według nich te jednorogie zwierzęta żyły w Indiach. Były podobne do dzikich indyjskich osłów, o białej maści i purpurowych głowach z długim rogiem na czubku. Róg był u nasady biały, w środku czarny, a na końcu czerwony. Miały błękitne oczy i kozią brodę. 
Rzymianie zaś twierdzili, że wyglądają jak konie o słoniowych nogach, z ogonem dzika i głową jelenia z długim rogiem. Taki obraz jednorożca trochę różni się od naszych dzisiejszych wizji słodkiego, kolorowego konika z magicznym rogiem na środku głowy....koniecznie z towarzyszącą tęczą.

Na Syberii i w Azji odnaleziono szczątki prehistorycznego zwierzęcia z jednym rogiem. Choć uważa się go za przodka nosorożca, to swymi długimi nogami i budową ciała przypominał konia. Bardzo masywnego i dużego konia, który mógł ważyć nawet 4 tony i osiągać ponad 2 metry wzrostu!
Być może greckie i rzymskie opisy dotyczą potomków tych prehistorycznych zwierząt?

Syberyjski jednorożec, rys. Heinrich Harder
Słynny podróżnik Marco Polo także wspominał o tych wyjątkowych zwierzętach, choć jego opis bardziej przypomina nosorożca. Jakże to pomylić pięknego jednorożca z nosorożcem!? Ale... jeżeli takie zwierzęta faktycznie żyły kiedyś na Ziemi, to może daleko było im do naszego bajkowego wyobrażenia?

Dzisiejsze wyobrażenie jednorożca zawdzięczamy zapewne średniowiecznym poetom. Piękne, białe konie z długim rogiem na pewno lepiej prezentowały się w pieśniach, niż bestie o słoniowych nogach. Podobno pierwszego jednorożca zobaczył Adam w ogrodach Edenu. Mawiano, że nie przetrwały potopu, bo... Noe zapomniał zabrać je na arkę (jak mógł zapomnieć o jednorożcach??) Na szczęście jest inna wersja tej historii, w której jednorożcom udało się przetrwać. W prawdzie nie mieszczą się na arce, ale wczepiają się w nią swymi rogami i tak uczepione na zewnątrz arki przeżywają potop. Hura!!!

Aż do XVIII wieku krążyły historie o niesamowitych właściwościach rogu jednorożca. Był lekarstwem na zarazę, truciznę i różne pomniejsze dolegliwości. Jego cena osiągała zawrotną wartość, przewyższając rubiny i perły. Jako rogi jednorożców sprzedawano kły morskich narwali, a w jego sproszkowanej wersji mogły być rogi nosorożca lub cokolwiek innego...

Narwal [źródło: thinglink.com]
Czy jednorożce żyły w Europie?

Juliusz Cezar twierdził, że widział jednego w germańskich lasach. Było to jednak dość dawno, około I w. p.n.e. Lasy były wtedy gęstsze, być może coś mu się przywidziało. Jednak całkiem niedawno, w 2015 roku w Rokszycach w podkarpackich lasach, zauważono koziołka z jednym rogiem. Podobnego, z jednym centralnie umiejscowionym rogiem, widziano w 2008 roku w rezerwacie Prato we Włoszech. Być może Juliusz Cezar także widział takiego koziołka, który po prostu urodził się z jednym rogiem na środku głowy.

Koziołek z Rokszyc [źródło: imgur.com]
Biedny koziołek, nie jego wina, że taki się urodził. Powinien stać się bohaterem bajek, na równi z brzydkim kaczątkiem i innymi zwierzątkami różniącymi się od reszty. A może rzeczywiście z takiego koziołka wyrasta dostojny jednorożec, jakiego znamy z legend i bajek?

Jaki byłby świat bez wiary w jednorożce? Nawet nie chcę myśleć! Jeśli to tylko legendy, przewidzenia pijanych przodków, wyolbrzymiona fantazja poetów to....wiecie co? Chyba i tak warto pozostawić w sobie tą małą iskierkę nadziei, że te magiczne stworzenia istnieją naprawdę. Są po prostu zbyt mądre, aby się ludziom oficjalnie ukazać. Wszyscy dobrze wiemy, jakby to się dla nich skończyło.